Strony

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 22

Szli w ciszy, Fede spuścił głowę i włożył dłonie do kieszeni. Ten brak rozmowy robił się nie zręczny od kąt wyszli z kina.
-Podobał ci się film?-nareszcie zdążył coś wymyślić.
-W sumie fajny.-znów zamilkli. Ludmiła przygryzła wargę zastanawiając się czy zapytać. Rozejrzała się po parku, aż jej wzrok spoczął na towarzyszu.
-Fede... Widzisz, zastawiałam się nad tym co mówiła Violetta w kinie. Czy tobie też się wydaje, że wyglądamy na parę?-zdziwiny spojrzał w jej kierunku.
-Nie. Wydaje mi się, że nie. A tobie?-odpowiedział szybko.
-Masz rację to nie możliwe.
-Idziemy do kawiarni?-objął ją ramieniem.
-Jasne.-ruszyli alejką drzew.-A co tam nowego u Mary?
-A nic ciekawego. Ale nieszczęście znalazła lepsze towarzystwo. Nie żeby to twoje było złe, ale sama rozumiesz jaka wtedy byłaś. Ale teraz jest okej. Znaczy nie, znaczy tak, no rozumiesz o co mi chodzi...
-Tak Fede, wiem jaka wtedy byłam. Ale nic już nie mów, bo coraz gorzej ci to wychodzi.-zaśmiała się.
-Chodźmy już lepiej.-otworzył drzwi kawiarenki.

***
Ruszyła korytarzem, uważnie omijając miejsca związane z jej przyjacielem. Nie chciała go jeszcze widzieć, musiała wszystko przemyśleć na spokojnie. Otwarła szafkę, wepchnęła do niej kilka książek i zamknęła ją z zamachem. Odwróciła się widząc Marco.
-Cześć.
-Hej.-odpowiedział wymijając ją. Myślała, że omijanie go szerokim łukiem sprawi jej więcej trudności. Może on chciał tego samego? Westchnęła i ruszyła w kierunku Camili.
-Ja już nic nie rozumiem!-odparła patrząc na rudowłosą.
-Co? O co ci chodzi?-zdziwiła się przyglądając się przyjaciółce.
-O Marco.
-Co ty i Marco?-skrzywiła się nie zbyt rozumiejąc koleżankę.
-Nie. No może. Ty nic nie rozumiesz.-Zdenerwowała się odchodząc. Zdziwiona Cami przyglądała się odchodzącej Fran.
-Hej. Co jest skarbie?-poczuła, że ktoś ją obejmuje w pasie. Doskonale widziała, że to Brodway.
-Hej-ucałowała go w policzek.-Sama nie wiem, coś się dzieje z Fran.
-Eh, to napewno nic strasznego. Nie wątpię w to, że ty temu zaradzisz.-wyszeptał jej do ucha.
-Tak masz rację muszę z nią pogadać, ale nie teraz.
-Tak. Lepiej niech ochłonie. To co? Idziemy na sok?
-Tak.-zaśmiała się i chwyciła swojego chłopaka za rękę.

***
-Nie bój się. Cały czas będę siedział za tobą.-zapiął kask.-okej. Teraz przekręć kluczyki w stacyjce i odpal silnik. Dobrze, sprzegło, bieg i gaz, widzisz. Ładnie ci idzie.
-Myślałam, że trochę trudniejszy ten twój motocross...
-Bo jest trudniejszy, ty tylko jedziesz. Nie wyskakujesz z górki, nie robisz ostrych zakrętów i nie ścigasz się.-stwierdził, kładąc dłonie na jej talię.
-Gdzie jedziemy?-zapytała poprawiając dłonie na kierownicy.
-No nie wiem. Ty prowadzisz.
-Okej. To trzymaj się mocno.-dodała gazu i skręciła w kolejną ulicę.
-Tylko uważaj.-poprosił, rozglądając się w około. Po chwili wjechali w piach. Zahamowała i zeszła z motoru.
-A więc plaża?
-O tuż to.-stwierdziła ściągając buty.
-Dobry pomysł.-uśmiechnął się i zdjął obuwie, podchodząc do brzegu wody. Zanurzył stopy w ciepłej wodzie, a po chwili dołączyła do niego szatnka.-I jak? Podoba ci się jazda motorem?
-Fajnie, ale to chyba nie dla mnie.-zaśmiała się.
-Mam rozumieć, że ja prowadzę w drodze powrotnej.
-Byłoby miło.-uderzyła go w ramię.
-Dla ciebie wszystko.-uśmiechnął się zarzucając jej rękę na ramię.

***
Otworzył drzwi restauracji i przepuścił ją przed sobą. Wyszli na ulice, a on okrył ją swoją kurtką. Spojrzała na niego kątem oka, wcale nie był taki zły. Dużo mówił podczas kolacji, był zabawny, a może nawet uroczy? Nie był wymarzonym towarzyszem, ale był lepszy niż jej się wydawało. Dowiedziała się dzisiaj bardzo wiele, jak się poznał z Violettą i Ludmiłą. Na początku dała mu małe kazanie, co sądzi na temat tego całego wandalizmu. On tylko przewrócił oczami i zaśmiał się. Zignorował ją niezmiernie, zdenerwowała się i chciała odejść, ale załapał ją za nadgarstek i zatrzymał. Zaczął opowiadać różne historię, a napięcie powoli malało. Teraz szli razem powoli, w dość przyjemnej ciszy.
-Gdzie mieszkasz?-wybudził ją z zamyślenia.
-Co?!-zdziwiła się, po co mu jej adres.
-Gdzie mieszkasz? Chciałem cię odprowadzić.-zaśmiał się, przyglądając się jej dokładnie.
-Tu nie daleko. Dwie ulice skąd. O w tamtą stronę.-wskazała dłonią kierunek.-ale dam radę sama.
-Tak jak obiecałem to nasze ostatnie spotkanie. Daj się chociaż odprowadzić.-skineła głową i ruszyła z chłopakiem. Była jakaś taka zamyślona, polubiła go, a przez jej głupią decyzję spotkali się ten ostatni raz.

3 komentarze:

  1. Pierwsza ! <3
    Ale zajebisty rozdział :33
    Nareszcie dodałaś ! :D
    Już nie mogę doczekać się kolejnego ^^
    Pisz szybko !!

    OdpowiedzUsuń
  2. cudo !
    uwielbiam twojego bloga :) <3
    kocham !
    czekam na next :*
    P.S Druga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń