Obudziła się z wielkim bólem głowy. Dziewczyna narzuciła na siebie szlafrok i zeszła do kuchni. Tam zastała swojego brata jedzącego śniadanie.
- Jak ci się spało siostra? - zapytał specjalnie głośno Federico. Brunetka złapała się za głowę.
- Cicho, głowa mnie boli. - westchnęła i wyjęła szklankę z kredensu. Postawiła ją na blacie i nalała do niej wody. Mary połknęła tabletki przeciwbólowe i popiła wodą.
- To co dziś siedzisz w domu? Bo przecież boli cię głowa. - mówił dalej chłopak. Zaśmiała się z "głupoty" brata.
- Chyba śnisz. Otworzyli nowy klub w centrum, z okazji otwarcia pierwszy drink za darmo. - odparła wesoło. Zirytowany włoch szybko wyszedł z domu. Zaczęła się śmiać i wzruszyła ramionami. Wróciła do swojego pokoju, bo przecież musiała się przygotować do wieczornej imprezy.
***
- Halo?... Dobrze... Za dziesięć minut. - Castillo szybko rozłączyła się. Zmieniła obcisły top z dużym dekoldem na tunikę, a czarne koturny na trampki. Chwyciła jeszcze torbę i wybiegła z domu. Była bardzo skrupulatna przy robieniu makijażu, by zakryć wory pod oczami. Ból głowy częściowo zwalczyła. Wzięła najmocniejsze proszki, jakie znalazła. Po pięciu minutach stanęła przed torem motocrossowym. Często karciła się w myślach, że rani tylu ludzi. Tatę, brata, Leona i swoich "wrogów". Sama do końca nie wiedziała, jaka jest naprawdę. Nie wiedziała, czy jest typem niegrzecznej dziewczyny, czy tej tej dobrej, którą udawała, lub nią była przy Leonie. Chciała być miła, dobra, ale nie potrafiła, albo może tylko nie chciała. Jedynym jej marzeniem było być kochaną, a przy Verdasie tak się czuła. Dlatego to przy nim była dobra, albo po prostu nią grała. Nie zważając dłużej na głos w jej głowie, który mówił "powiedz prawdę", podeszła do przyjaciela.
- Hej! - krzyknęła wesoło Violetta. Uśmiechnął się.
- Powiedzieć ci coś? - zapytał talemniczo Leon. Zaczęła się śmiać.
- No dobra. - odparła. Uśmiechnął się zwycięsko.
- Ale nie teraz. - oznajmił spokojnie.
- Dlaczego nie? Ja chcę wiedzieć! - powiedziała z pretensjami. Odwróciła się do niego plecami, udając, że się obraża.
- A jak ci powiem, że to niespodzianka? - szepnął jej na ucho.
- Ehhh... No dobra. - rzekła Castillo niechętnie, choć tak naprawdę cieszyła się, że ma dla niej niespodziankę.
- Pójdę się przebrać i idziemy na kawę? - zapytał chłopak. Pokiwała ochoczo głową, na tak. Verdas zniknął za zakrętem, a dziewczyna patrzyła na swojego brata, który robił okrążenia. Po chwili jej telefon zadzwonił.
- Halo?... O której?... Jasne, wpadnijcie po mnie. - rozłączyła się. Ludmiła ogłosiła przyjaciółce wyjście na imprezę. Szatynka zobaczyła, że jej przyjaciel już wraca, więc schowała telefon do torby.
- Już jestem. - oznajmił Leon. W tym samym momencie podszedł do nich młodszy brat Castillo.
- Violetta? - zapytał zdziwiony.
- Tak, to ja. Idź się przebierz i wracamy na obiad, bo się spóźnimy. - mówiła szybko. Oczywiście kłamała, ale musiała pozbyć się brata.
- Ale mamy jeszcze pół godziny. - zmarszczył brwi.
- Mamy zrobić zakupy po drodze. Idź się przebierz. - ponagliła Victora. Młody westchnął i poszedł do przebieralni.
- Przepraszam. Nie dam rady dziś na kawę. Obiecuję pójdziemy jutro. - powiedziała z ręką na sercu, zwracając się do Verdasa.
- Nie ma sprawy. Do jutra. - uśmiechnął się delikatnie. Już chciała odejść, ale złapał ją za nadgarstek.
- Wszystko okej? - zapytał szatyn. Pokiwała twierdząco głową. - Wiesz, przyjaźnimy się mi możesz powiedzieć. - zapewnił ją. "Przyjaźnimy się" głupie dwa słowa, a ją wyprowadziły z równowagi. Zaplątała się we własnych kłamstwach. Nie wiedziała kim dla niej jest Leon, Ludmiła, Maxi. Nie wiedziała na kim jej tak na prawdę zależy. Przed kim udaje, a przy kim jest sobą. Usmiechnęła się blado. Pomachała mu na pożegnanie i odeszła w stronę brata.
- Co tu robiłaś? - zapytał jeszcze raz.
- Przecież ci mówiłam, przyszłam po ciebie. - oznajmiła jeszcze spokojnie.
- Leon należy do paczki? - spytał Victor. Szturchnęła go w ramię.
- Cii. Zamknij się! - rozkazała. Niestety, było już za późno. Za drzewem czaił się Diego. Widział jak miła była przy Leonie, a jak wredna przy innych. Hiszpan chciał się dowiedzieć więcej, więc poszedł za rodzeństwem. Starsza Castillo poczuła wibracje w torebce. Wyjęła z niej telefon i spojrzała na wyświetlacz. Przeczytała wiadomość i schowała urządzenie w torbie.
- Kto to? - spytał Victor.
- Tata, nie musimy robić zakupów. - skłamała. To była Ferro. Wysłała jej informacje, która głosiła wcześniejsze rozpoczęcie imprezy. Chłopak zaczął iść wolniej, wiedząc, że nie musi się spieszyć. Siostra pociągnęła go za rękę.
- Bardzo mi się spieszy. Możesz? - zapytała. Oczywiście było to pytanie retoryczne, bo kiedy Violetta coś mówi, to inni muszą słuchać. Jednak tylko jedna osoba tak uważała, sama ona. Po drodze zobaczyła siedzącą na ławce Camilę. Siedziała z gitarą, komponowała. Castillo uśmiechnęła się do siebie.
- A ty pokrako, co tu robisz? - zapytała sztucznie się uśmiechając. Wściekła Torres podniosła na nią wzrok. Odwzajemniła jej ironiczny uśmiech.
- Przynajmniej coś pożytecznego i przyzwoitego. - specjalnie podkreśliła ostatnie słowo. Szatynka zaśmiała się.
- To nie moja wina, że każdy chłopak chce ze mną tańczyć. Ty nawet masz problem, żeby twój z tobą zatańczył i nie dziwię mu się. - potem dziewczyna wybuchnęła śmiechem i odeszła ciągnąc za sobą młodszego brata. Ruda jedynie patrzyła jak Violetta odchodzi. Pokręciła głową z dezaprobatą.
- Idiotka. - szepnęła do siebie.
***
Włoch po kilku minutowym spacerze stanął na wycieraczce z napisem "Ferro". Energicznym ruchem zapukał w mahoniowe drzwi. Po chwili otworzyła mu blondynka ubrana w sukienkę bez ramiączek i kamizelkę z ćwiekami.
- Federico, co tu robisz? - zapytała słodziutkim głosem. - Przyszedłeś się pewnie ponapawać moim blaskiem - stwierdziła. Prychnął.
- Nie. Przyszedłem ci powiedzieć, żebyście zostawili moją siostrę w spokoju. - oznajmił groźnie. Ludmiła zaczęła się śmiać. Nie bała się niczego i nikogo.
- A tak serio? - spytała opanowując śmiech. Złapał ją za materiał kamizelki i przygniótł do ściany.
- Wiesz, że gdybyś była facetem to już dawno leżałabyś w szpitalu? - uniósł brwi.
- Ale to ty jesteś facetem. - odparła spokojnie i uderzyła go "z liścia". Potem weszła do domu i zamknęła mu przed nosem drzwi.
*****
Następny rozdział pisze Naty, więc będzie on lepszy. Pojawi się on w poniedziałek :)
Wiktoria !
OdpowiedzUsuńPiszesz GENIAALNIE <3
czytałam to wszystko z przyjemnością :*
Po prostu nie wiem co jeszcze napisać O_o
*____*
Panna Martin
Świetny rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 i jestem pewna, że kłamiesz ;).(w poniedziałek będzie gorszy rozdział) :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny twój <3
Obie piszecie zarąbiście! Poniżając siebie kłamiecie, ponieważ piszecie wręcz PERFEKCYJNIE ;P
OdpowiedzUsuńPrzybyłam spóźniona , bo nie zauważyłam , że wstawiliście XD
OdpowiedzUsuńOd razu mówię będę stałą czytelniczką która często pisze spóźnione komentarze...
No więc mam szczerą nadzieje , że nasz Maxi zmieni się dzięki Naty <3 , Violcia przestanie kłamać i zrozumie , że zawsze była dobra ,ale bała się pokazać światu i tylko przy Leonku pokazywała swoje prawdziwe ja :D
Rozdział cudowny i każdy zapewne taki będzie , bo obydwie macie talent :**
No to klasycznie czekam na next :***
cudny <3
OdpowiedzUsuń