Wyjęła rurkę z koktajlu, z zaciekawieniem słuchając historii włocha.
-Mówię ci, jak wtedy mój kolega z włoch wyszedł na scenę dostał gromkie brawa, a my zwijaliśmy się ze śmiechu za kurtyną.
-Ciekawa historia. Opowiesz mi coś jeszcze?-poprawiła się na krześle, to dziwne, ale nie przeszkadzał jej nawet brak alkoholu w napoju, czy głośniej muzyki. Było przyjemnie, nie zwróciła uwagi, kiedy przestali się kłócić i zaczęli normalnie rozmawiać.
-Sorry, ale wyczerpał mi się limit. Nie mam nic ciekawego. Teraz ty coś powiedz.-uśmiechnął się opróżniając szklankę.
-Nie wiem co ci opowiedzieć. Może jakąś historia z Violą?-zaśmiała się.-z nią mam dużo wspomnień.-czekaj muszę się zastanowić.
-Dobrze to myśl, a ja skocze zamówić kolejną porcję soku.-odszedł w kierunku lady. Pomyślała o wczorajszym wieczorze. Było zadziwiająco miło. Śmiali się bez przerwy, chodzili na różne karuzele. Od tych dla dzieci do tych na których krzyczeli ze strachu. Grali w różne gry, wygrali wczoraj misia wspólnymi siłami. Czas płynął jej wtedy nie ubłagalnie szybko, ani się obejrzała, a wracali pustymi ulicami w środku nocy. Jedna staruszka otwarła okno wyzywając ich, od chuliganów i ćpunów, aż wkońcu dotarli przed jej dom. Niepewnie przybliżył się do niej i przycisnął wargi do jej zimnego policzka.
Przyłożyła dłoń do tego miejsca, patrząc wciąż na chłopaka rozmawiającego z kelnerem. Poparła głowę o rękę i obserwowała zbliżającego się chłopaka.
-Niestety nie ma już soku pomarańczowego.-wykrzywił usta w niepewnym uśmiechu.
-Weź coś inngo.-bawiła się skrawkiem obruska.
-Co?
-To co ty.-kiwnął potakująco głową i odszedł.
Historia. Pomyślała. Tylko jaka? Z Violą i Maxim bardzo dużo przeżyła. Ich spotkania polegały na ciągłym śmiechu i wygłupach oraz nie przerwanych imprezach. Włoch wrócił na miejsce i oparł się rękami o stół.
-To co? Masz już opowieść?-uśmiechnęła się pewnie.
-Jasne.
***
Podbiegł do brunetki, uważnie ją obserwując.
-Pomóc ci?-zapytał zabierając odrazu od dziewczyny futerał z gitarą.
-Dzięki.-odetchnęła z ulgą.-co tam?
-Stare nudne życie.-uśmiechnął się szeroko. Rozejrzał się uważnie po korytarzu, zatrzymując wzrok na meksykaninie.-A u ciebie?
-Tak jak zwykle.-nie spuszczał oczu z Marco, który nie odkrywał spojrzenia od włoszki. Zdając sobie sprawę z obecności Verdasa wymruczał coś pod nosem i odszedł.-Leon słuchasz mnie?-pstryknęła mu palcami przed oczami.
-Jasne. Chodźmy może pogadać. Co?-pytał prowadząc ją do sali Beto.
-No pewnie. Ale o czym?-usiadła na brzegu biurka nauczyciela.
-Zauważyłaś ostatnio, że Marco jest jakiś dziwny?-zauważył sprytnie.
-Nie, wydaje ci się. Tylko trochę, znam go od zawsze. To przejściowe.-przygryzła niepewnie wargę. Może on ma rację?-Tak myślisz?
-Tak mi się wydaje. Ale ty go lepiej znasz. To głupie, ale...-zatrzymał się obserwując ją dokładnie.-ale pomyślałem sobie, że on może jest. Może jest tak odrobinkę zazdrosny?
-Zazdrosny?-zaśmiała się-że niby o kogo?-przerwała zamyślając się przez chwilę, wyraz jej twarzy stawał się coraz bardziej poważniejszy.-O nas.-przyłożyła dłoń do ust.-to nie możliwe.
-Chyba jednak tak.-usiadł obok.-chcesz coś z tym zrobić.
-Nie. To nie możliwe. Marco wie, że to on zawsze będzie moim najlepszym przyjacielem. Nie może być zazdrosny. Przecież ja mam prawo mieć więcej znajomych.-masowała skronie próbując się uspokoić.
-No właśnie. Przyjacielem.-oparł się na dłońmi o blat biurka.-Może. Tylko tak teoretycznie, on może czuje coś… No wiesz. Więcej?-zaśmiała się nerwowo.
-Niee.-odkaszlnęła, próbując przybrać poważny ton-Nie.
-Nie byłbym taki pewny zobacz jak on się zachowuje. Poza tym...
-Nie! Nie! Nie!-przyłożyła dłonie do uszu.-To nie możliwe.
-Uspokój się Fran. Pójdę po trochę wody.-dotknął ramienia i odszedł w kierunku korytarza.
-Marco mnie kocha?-wydukała zdziwiona.-Marco mnie kocha.-wyszeptała lekko się uśmiechając.
-Już jestem.-podszedł podając butelkę wody. Usiadł obok i szturchnął ją ramieniem.-co robimy?
-Nie wiem. Może pośpiewamy?-podniosła gitarę.
-Chętnie.-uśmiechnął się podchodząc do klawiszy. Zaczęli śpiewać, meksykanin pojawił się w drzwiach, obserwując parę. Oparł się o ramę, poczuł czyjiś oddech na karku. Odwrócił się widząc szlochającą Violettę.
-Widzisz, oboje znaleźli lepsze towarzystwo.-odszedł w głąb korytarza.
-Właśnie widzę.-przetarła palcami pod oczami zostawiając długie czarne smugi makijażu. Odeszła w zupełnie inną stronę niż meksykanin.
***
Przetarła oczy, ziewając. Kolejna nudna książka o historii muzyki. Po co komu wiedzieć w którym roku zmarł Chopin, albo ile żon miał Bach. Ważne, że umie czytać nuty i wie kto jaki utwór napisał. A życie większości muzyków, którzy nosili perułki, nie było ekscytujące. Zamknęła z trzaskiem grubym tomem książki pod tytułem ,,Wielcy muzycy i ich dzieje." Parsknęła pod nosem i obejrzała dokładnie okładkę. Podniosła wzrok nad siebie, poraz kolejny widząc chłopaka w czapce.
-Co znowu chcesz?-spojrzała nie ukrywając swojego zdegustowania z tej całej sytuacji.
-Nic.-uśmiechnął się siadając obok.
-To po ci przyszedłeś?-założyła dłonie na piersi, bardziej się rozsiadając na parapecie.
-Pomilczeć.-oparł głowę o ramę okna i wyjrzał przez szybę. Już otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale co? Zamilkła powtarzając czynność chłopaka.-nie przeraża cię to?
-Co?-przeniosła wzrok na niego, po raz pierwszy zainteresowana, tym co mówi.
-Wszystko. Prędkość przemijania czasu, postęp technologiczny. To, że powoli wszystko nas przerasta.-Tak. Czuję to od zawsze. Pomyślała, ale przecież nie może mu przyznać racji. Co podwiedzieć? Rozmawiać z nim o czymś takim? Speszona bez słowa wzięła książkę zostawiając go samego.
***
Brodway obracał się ze swoją rudowłosą dziewczyną na rękach. Postawił ją, a jej stopy zetknęły się z mokrą trawą. Ich czoła stykały się ze sobą, chłopak ciężko oddychał zmęczony. Dotknął dłonią jej rozgrzanego policzka.
-Kocham cię.-powiedział próbując wyrównać oddech.
-Ja ciebie też-patrzyła uważnie chłopakowi w oczy. Zakręcił rudy.kosmyk włosów na palcu i musnął jej usta.-obiecaj mi, że już zawsze będziemy razem.-chwyciła dłoń chłopaka.
-Na zawsze i jeszcze dłużej.-uśmiechnął się promiennie. Zaśmiała się i zdjęła chłopakowi kapelusz, sama go ubierając. Przygryzł usta.-Ty ładniej w nim wyglądasz.
-Głupek.-przykryła mu dłońmi oczy i pocałowała chłopaka.
-Wspomniałem już, że cię kocham?-zaśmiał się obejmując dziewczynę.
Aaaaa @Naty Perrdio uwielbiam Cię w akcji. Zresztą nie ma słów, by ocenić to cudo.
OdpowiedzUsuńPapapapppapapaappapappapapapapapapapapaappapapapapa ♥
(jakbyś pytała jestem wariatką)
sweet <33333333
OdpowiedzUsuńCudeńko<3
OdpowiedzUsuńCudo jak zawsze♥
OdpowiedzUsuńWyborne ♥
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :*
Panna Martin
Czy ty wiesz, że twoje rozdziały są najlepsze na świecie? Uwielbiam je czytać. Co do tego: oczywiście boski, cudny, piękny <3 Vilu smutna :( Marco zły. Leon i jego przeczucia :) Bromi - <3
OdpowiedzUsuńCzekam na TWÓJ next :)
Super <3 Kocham tego bloga ^.^ Czekam na Naxi <3 :3
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz kolejny rozdział ?
Wszystko masz w zakładce spis treści ;)
OdpowiedzUsuń