poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 20

Przepchnęła się spod sceny w stronę włocha, który trochę przygnębiony siedział przy stole piknikowym.
-Fede! Fede! Patrz co mam! Harry podpisał mi się na koszulce!-krzyknęła rozentuzjazmowana blondynka.
-Cieszę się. Jedziemy już?-spytał trochę znudzony.
-Dziękuję.-rzuciła mu się nagle na szyję.-Cieszę się, że mnie tutaj zabrałeś.-wyszeptała, cmokając go w policzek, czego skutkiem był czerwony ślad szminki na jego twarzy.
-No wiesz co.-zadowolony podrapał się po karku.-to dla mnie tylko i wyłącznie przyjemność.-otworzył jej drzwi auta, które obiegł po chwili do okoła, siadając na miejscu kierowcy.
-Tak?-zapytała niepewnie, zapinając pasy.-Bo wiesz, wydawało mi się, że się trochę ze mną nudzisz. Przepraszam, ale przy 1D, kompletnie tracę zmysły.
-Serio? Nie zauważyłem.-zaśmiał się, zaciskując dłonie na kierownicy.
-Czy to był sarkazm? Lubisz mnie gnębić co?-wyjrzała przez szybę.
-Nie no co ty, ja cię bardzo lubię.-odezwał się parkując, przed jej domem.
-Dzięki za wspaniały wieczór. Dawno się tak nie bawiłam.
-Przyjemność po mojej stronie.-uśmiechnął się do niej.
-Masz ochotę wejść?-zapytała szukając kluczy w torebce.
-No nie wiem... Późno jest, nie chcę przeszkadzać. Następnym razem?
-Jasne. Mam.-zadowolona zadzwoniła pękiem kluczy.
-Czekaj! Już lecę!-poderwał się z miejsca obiegając dookoła auto i otwierając drzwi.
-Dałabym sobie radę.-zaśmiała się.
-Ale ja chcę być uprzejmym.
-Świetnie ci to wychodzi. Pa.-ucałowała go w policzek.
-Pa.-trzasnął drzwiami samochodu i wszedł z drugiej zapalając silnik o ruszając wzdłuż ulicy. Skręcił kilka razy i po chwili zaparkował przed swoim domem. Otworzył bagażnik wyjmując błękitną marynarkę i szarą koszule zwinięte w reklamówkę. Niestety zostały one bezlitośnie wybrudzone sosem czosntkowym przez jakiegoś grubszego mężczyznę przeciskającego się przez tłum ludzi z kebabem w ręce. Teraz miał na sobie białą koszulę i wąski, granatowy krawat. Co było skutkiem tego, że jedyny sklep z odzieżą w pobliżu koncertu to sklep z garniturami. Wcisnął dwa palce między węzeł krawata, a kołnierzyk, poluzowując pętlę. Otwarł drzwi domu i wrzucił reklamówkę z ubraniami do kosza na pranie. Wbiegł na górę i rzucił się na łóżku.
-Muszę częściej zabierać ją na koncerty.-uśmiechnął się do siebie.

***
-Rzucaj wkońcu!-zaśmiała się Violetta.-No Leon! Ile można?!-spojrzała na przyjaciela, który od kwadransa przymierzał się do rzutu kulą.
-Czekaj! Ja muszę być skupiony. Te kręgle same się nie zbiją!-zrobił wymach i zatoczył kulę po torze, zbijając tylko jeden.
-Haha! I co?! Patrz tak to się robi.-chwyciła fioletową kule i jednym szybkim ruchem obaliła wszystkie
-Miałaś poprostu szczęście.-odparł opadając na krzesło.
-Ktoś tutaj nie umie przegrywać.-zauważyła, rzucając też kulą na jego tor. Po chwili wszystkie kręgle chłopaka leżały na torze.-Ja poprostu gram lepiej.
-Przepraszam. Mija godzina. Wykupują państwo kolejną, czy zwalniają tor?-zapytał pracownik kręgielni.
-To co Leoś? Jeszcze raz?
-Nie. My zwalnianymy tor.-zdjął buty i odłożył je na ladę biorąc swoje.
-Do widzenia.-Violetta się pożegnała i ruszyła w ślady przyjaciela.-Ej! Nie obrażaj się. Nie musisz być we wszystkim najlepszy.
-Ja się nie obrażam. To co teraz?-zapytał, obejmując ją ramieniem.-Lody? Tu niedaleko jest kawiarenka
-Chętnie.-uśmiechneła się. Otworzył drzwi lokalu, a momentalnie poczuli zapach pomarańczy i cynamonu.
-Jakie lody?-zapytał podchodząc do chłodziarki.
-Chyba zjałabym. Tiramusu, czekoladę i wiśnie. A ty?-obróciła się do szatyna.
-To samo.-zaśmiał się.-Poproszę dwa razy deser lodowy. Tiramusu, wiśnia i czekolada.-zwrócił się do sprzedawcy.
-20 peso.
-Proszę.-podał banknot mężczyźnie i podszedł z dziewczyną do stolika. Chwycił menu i przyjrzał się mu dokładnie.-chcesz jeszcze kawy?
-Latte.-uśmiechneła się podając chłopakowi pieniądze.
-A to co?-zdziwiny popatrzył na nią.
-Za lody i kawę. Przecież ty zapłaciłeś.
-Kawy jeszcze nie zamówiłem.-Zaśmiał się.-nie chce od ciebie pieniędzy. Ja płacę i nawet nie próbuj. Chowaj tą kasę, a ja idę zamówić kawę.-po chwili wrócił i usiadł z powrotem.
-Dłużej się nie dało?-zapytała, bawiąc się różową serwetką.
-A co tęskniłaś?-uśmiechnął się.
-Bardzo.-odparła sarkastycznie.
-Proszę.-kelnerka ustawiła przed nimi dwie kawy i dwa duże pucharki lodów.
-Dziękujemy.-odpowiedział po czym zwrócił się do przyjaciółki.-Smacznego.
-Dziękuję.-odparła bawiąc się łyżeczką.-Nawzajem.

***
Pewnym krokiem wszedł do studio trzymając w ręku długą róże. Myślał nad tym długo, skoro jego ukochana włoszka była tak zadowolona z pogodzenia się Verdasa z Violettą to napewno się nie zakochała, czyli ma jeszcze jakąś szansę. Rozejrzał się po korytarzu, aż jego wzrok utknął na długowłosej brunetkce. Podszedł powoli i wyjął przed nią kwiata. Zdziwiona dziewczyna odwróciła się z różą w dłoni, ale to nie była ona. To nie Francessca.
-Znamy się?-zauważyła sprytnie dziewczyna.-Dziękuję, miły jesteś, ale mam chłopaka.-rozejrzał się po korytarzu. Dziwne, włoszka zawsze o tej porze była w holu. Nie mylił się, stała pod oknem, chyba właśnie przestała słuchać Camili. Zdziwina patrzyła na przyjaciela i zadowoloną dziewczynę zachwycającą się podarunkiem. Przeprosiła rudowłosą i wyszła. Zamarł na kilka sekund, aby po chwili się ocknąć i wybiec. Stała z Natalią o czymś zawzięcie dyskutowała. Podszedł bliżej.
- Naty, mogę cię na chwilę przeprosić?
-Jasne-odpowiedziała brunetowi i odeszła na pobliską ławkę.
-Nie mówiłeś, że podoba ci się Steffie, a myślałam, że przyjaciele mówią sobie wszystko.-popatrzyła na niego z żalem.
-Skąd ją znasz?-nie ukrywał zdziwienia.
-Mamy razem historię muzyki. Ehh... Nie zmieniaj tematu.
-Nie zmieniam.
-To czemu mi nie powiedziałeś?!-domagała się odpowiedzi.
-A czemu ty nie mówiłaś, że podoba ci się Leon?!-krzyknął jej w twarz.
-Bo mi się nie podoba!-opłaciła tym samym.
-A mi nie podoba się Steffie!-warknął.
-To czemu dałeś jej kwiata?!
-Bo był dla ciebie!
-Co?-nie mogła uwierzyć.
-Był dla ciebie.-powtórzył ciszej.-Lepiej już pójdę.-zdziwiona dziewczyna nie mogła się ruszyć patrzyła w oddalającą się sylwetkę chłopaka.

***
Naciągnęła słuchawki na uszy, obserwując Francesscę i Marco. Dziwne, gdyby nie chłopak, który przyszedł podczas rozmowy, prawdopodobnie wiedziałaby już wszystko. Przymknęła oczy przechyliła się na oparcie. Po chwili wzdrygła się, gdy ktoś zdjął jej słuchawki. Podniosła wzrok, obok niej siedział Ponte, przewróciła oczmi.
-Cześć.-uśmiechnął się.
-Hej, co chcesz?
-Czemu jesteś taka zimna?
-Czemu jesteś taki uparty?-odwdzięczyła się.
-Bo ja nigdy się nie poddaje. Kiedy ty rozumiesz, że się zmieniłem?-zapytał, poprawiając daszek czapki.
-Nic o mnie nie wiesz, a ja nie dopuszczam do siebie byle kogo.-zdenerwowana sprawdziła godzinę  na ekranie komórki.
-To może daj mi się poznać.
-Nie.
-Bo?
-Bo nie.-syknęła mu w twarz.
-Nie jest argumentem, dla ludzi bez argumentu.
-Yyy! Mam cię dość. Idę!-poderwała się z miejsca i podeszła do Francessci.

4 komentarze:

  1. Kochana,
    Cudo jedno wielkie. Masz talent, ot co!
    Świetne. Tworzycie niepokonany duet.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty <33 Jak z resztą zawsze ^^
    Kocham tego bloga :3
    Chcę kolejny rozdział !! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. piękny <3
    Aj ta uparta Naty :)
    czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń