Usiadła na ławce pod ścianą i ukryła twarz w dłoniach. Leon, znalazł już pocieszenie. Nie potrzebował jej. Starła kciukiem łzy z policzków.
- Dlaczego to tak boli? - spytała samą siebie Castillo. Przymknęła oczy i próbowała chociaż na chwilę zapomnieć o zmartwieniach.
- Leon, naprawdę muszę iść. - jęknęła, kolejny raz próbując wstać od stołu. Verdas złapał ją za nadgarstek i posadził na krześle obok siebie.
- Proszę... Jeszcze tylko jedna runda... - złożył ręce jak do modlitwy. Szatynka zaśmiała się.
- Dobra, ale ostatnia. - pogroziła mu zabawnie palcem. Leon uśmiechnął się zwycięsko. Pociągnął przyjaciółkę za rękę i ustawił ją po jednej stronie stołu do cymbergaja. Chciał odejść na swoje miejsce, ale jeszcze odwrócił się.
- Tym razem wygram. - stwierdził pewnie. Violetta przymknęła jedną powiekę.
- Przegrałeś już trzy razy. - oznajmiła mu. Wzruszył ramionami. Zaśmiała się i napluła na dłoń. - Zakład? - wyciągnęła w jego stronę dłoń. Uśmiechnął się i również "zaślinił" swoją dłoń. Wyciągnął ją w jej stronę i uścisnął. Po uścisku oderwali dłonie i wytarli o część ubioru, robiąc przy tym dziwne i krzywe miny. Rozgrywka poszła dość szybko. Po chwili oboje mieli po sześć punktów. Wystarczył tylko jeden strzał, a ktoś wygra. W tym momencie krążek znajdował się na połowie Leona. Wycelował i uderzył nim wprost do bramki dziewczyny. Zaczął się śmiać i wykonywać dość dziwny taniec szczęścia. Zaśmiała się w głos.
- Z czego się śmiejesz? Wygrałem! - krzyknął i powrócił do tańca.
- Super. A teraz mogę już iść? - uniosła brwi. Szatyn machnął ręką.
- Teraz rób co chcesz. - nie przerywał tańca. Parsknęła pod nosem i wyszła. Przed barem rozejrzała się jeszcze przed przejściem dla pieszych. Już miała wchodzić na ulicę, gdy usłyszała swoje imię:
- Violetta! - Verdas stanął obok niej. Zmarszczyła pytająco brwi. Chłopak uśmiechnął się. - Do zobaczenia. - musnął czule jej policzek i odszedł w drugą stronę.
Teraz nieświadomie dotknęła tego miejsca. Uśmiechnęła się do siebie. To było piękne wspomnienie. Momentalnie jej uśmiech znikł z twarzy. "Zakochałam się. Dlatego tak boli." Pomyślała, a w jej oczach zebrały się łzy.
***
Stali obok siebie, a jednak myślami byli tak od siebie daleko. On myślał o uroczej Castillo. Ona zaś, o przystojnym Meksykaninie. Westchnęli w tym samym czasie. Leon przymknął oczy i wspominał wszystkie piękne chwile. Spacery po parku, wyjścia do kawiarni, kina. Zawsze wydawała się taka prawdziwa, a okazała się być inna. A może jednak nie? Ciągle myślał "Co by było gdyby?" Gdyby nie zdał do studio. Gdyby Violetta była inna. Ciągle nasuwała mu się jedna odpowiedź - byliby parą. Teraz do niego dotarło, jaka szatynka była dla niego ważna.
- Zakochałem się. - wymamrotał, tak żeby nikt nie usłyszał.
- Co? - włoszka wyrwana a zamyśleń przeniosła na niego wzrok. Pokręcił głową.
- Nic, nic. - machnął ręką. Brunetka kiwnęła głową. Powróciła do swoich rozmyślań. Marco ją kocha. Kocha ją... Znaczy się, być może. Cauviglia westchnęła. Myślała o nich, jak o... Parze? Tak, Marco i Francesca. Francesca i Marco.
- Marcesca. - szepnęła do siebie. Uśmiechnęła się pod nosem.
***
Zapukała delikatnie do drzwi. Ludmiła była trochę zdenerwowana, pierwszy raz odwiedzała włocha. Nie wiedziała co będą robić, mówił że to niespodzianka. Zestresowana zaczęła skubać kawałek spódnicy. Była normalnej długości, kremowa. Po paru sekundach, choć dla niej to była wieczność otworzyła Mary. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok przyjaciółki.
- Hej, zaraz możemy iść, tylko się pomaluję. Wejdź. - uchyliła szerzej drzwi, a zmieszana blondynka weszła do środka.
- Ale wiesz... Sory, ja do Fede. - oznajmiła Ferro. Zdziwiona siostra chłopaka uśmiechnęła się sztucznie, by ukryć złość na brata.
- Jasne... O, już idzie. - dziewczyna szybko wskazała na postać na korytarzu i znikła na schodach.
- Hej. - powiedział brunet uśmiechając się do niej.
- Cześć. - odparła i przytuliła go na powitanie.
- Chodź. - po oderwaniu włoch pociągnął ją za rękę i usadowił na kanapie. Zaśmiała się i rozmasowała bolący nadgarstek.
- Chciałeś złamać mi rękę? - zapytała z udawaną złością. Uniósł ręce w geście obronnym.
- Nie. Przepraszam. - odrzekł skruszony. Uśmiechnęła się.
- Ale w ramach rekompensaty, musisz mi powiedzieć co będziemy robić. - oznajmiła sprytnie. Zaśmiał się.
- Ty, chytra jesteś. No dobrze, obejrzymy horror! - odparł zadowolony. Dodał jeszcze, że idzie po płytę i zaraz wróci. - Jak będziesz się bała, możesz się przytulić. - oznajmił Federico i usadowił się obok niej, a Ferro prychnęła.
- Ani mi się śni. Ludmiła Ferro, się nie boi. - odrzekła twardo i przeniosła wzrok na ekran.
***
Perrdio usiadła w kącie pomieszczenia i założyła nogę na nogę. Rozejrzała się po korytarzu szkoły marszcząc nos. Na widok postaci w czapce uśmiechnęła się. Wstała i ruszyła do niego, stukając niezbyt wysokimi koturnami o posadzkę
- Maxi! - krzyknęła hiszpanka, widząc, że chłopak ma zamiar wejść do sali muzycznej. Brunet zmarszczył brwi i zdziwiony odwrócił się w jej kierunku. Pomachała mu radośnie i doszła do niego. Natalia odetchnęła głęboko.
- Dobrze... Że cię widzę. - wydyszała. Ponte parę razy otworzył i zamknął usta. Nie wiedział co powiedzieć? Był szczęśliwy, że Naty chciała go zobaczyć, a z drugiej zdziwiony. Wcześniej go nienawidziła.
- Mmnie? - zająknął się, a ona kiwnęła głową. Nie dowierzając uniósł brwi. Gest miał również oznaczać pytanie: "Po co?" Zaśmiała się.
- No wiesz... Chciałam cię przeprosić, że wcześniej tak cię potraktowałam... Nie zasłużyłeś sobie. - wyznała. Zrozumiała, że Maxi jest dobrym człowiekiem, tylko trochę się pogubił. Chciała go lepiej poznać, a dopiero potem oceniać. Taka właśnie była, zawsze dawała drugą szansę, nie była pamiętliwa. "Nigdy nie oceniaj książki, po okładce." - To było jej motto.
- Cco? - zapytał brunet. Uśmiechnęła się.
- No, mówiłam, że... - pokręcił przecząco głową.
- Słyszałem, tylko nie mogę w to uwierzyć. - zaśmiał się, a ona z nim.
- To wybaczysz? - przygryzła dolną wargę, a chłopakowi zmiękły nogi.
- Jasne. - ukazał rząd białych zębów. Odwzajemniła uśmiech.
- Super, ale teraz przepraszam muszę iść. Mam zajęcia. - oznajmiła brunetka. Kiwnął głową. Puściła mu wyimaginowanego całusa, jak to miała w zwyczaju i odbiegła. Uśmiechnął się do siebie.
- Udało mi się. - szepnął i zacisnął pięści. Zaczął się cicho śmiać, a ludzie którzy przechodzili obok dziwnie na niego patrzyli.
no no no no xDD
OdpowiedzUsuńbardzo bardzo mi sie podoba :)
szczegolnie moment z NAXI <3<3<3
czekam na kolejny :*
Panna Martin
Urocza ta Fedemila.
OdpowiedzUsuńBoskie!
Czekam na next!
Boskie♥ czekam na nexta ♥
OdpowiedzUsuńtak !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNaxi <3333333
kocham !
rozdział rewelacyjny <333333!!!!!!
czekam na next :) <3
Sweet :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :3 Chcę kolejny ! Przy okazji zapraszam do mnie : http://tienes-lo-que-hay-que-tener-one-shots.blogspot.com/ ^.^
OdpowiedzUsuńZapomniałam skomentować >.<
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 ale to nic nowego w twoim wykonaniu :* czekam na 15 :3