czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 17

Wrócił do domu z książką w ręku. Spojrzał na nią i westchnął. Pokręcił głową.
- Obyś, była ciekawa. - pogroził powieści palcem. Zaraz po tym Ponte uderzył się otwartą dłonią w czoło. - Gadam do książki. - wymamrotał i ruszył w stronę kuchni. Nalał tam sobie soku, a później skierował się do swojej sypialni. Z westchnieniem opadł na łóżko. Otworzył na pierwszej stronie i podrapał się po głowie. - Dobra, dasz radę. - upił łyk napoju i zabrał się za czytanie. Co chwilę zmieniał pozycję, nie mógł znaleźć sobie miejsca. Po przeczytaniu pięćdziesięciu stron wstał by rozprostować nogi. Przeszedł się kilka razy wokół łóżka. Zamrugał parę razy, gdyż oczy piekły go jak nigdy wcześniej. Rozmasował bolący kark. Pokręcił się trochę po pokoju, pod pretekstem poszukania zakładki do książki. Oczywiście nie znalazł jej, więc usiadł na swoim miejscu ponownie. Otworzył powieść i jęknął ze zmęczenia.
- Okej, jeszcze siedemdziesiąt. Jutro rano osiemdziesiąt. Wtedy będzie dwieście. - pocieszył sam siebie i skierował wzrok na litery. Mrużył oczy, by lepiej widzieć i kręcił głową, by pozbyć się bólu. Sto dziewiętnaście, sto dwadzieścia, udało mu się. Ale to dopiero początek. Jeszcze kilkaset przed nim.
***
Stał oszołomiomy na środku korytarza. "A ja ciebie nie". Jej słowa odbijały się w uszach Leona. Starając się nie wzbudzać podejrzeń, udał się do sali muzycznej. Rozejrzał się.
- Nie kocha mnie. - szepnął rozpaczliwie. Co miał zrobić? Wyznał jej miłość, a ona go odrzuciła. Skłamała? Oczywiście, że tak, ale on nie wiedział. Uderzył parę razy w klawisze keyboardu. Iść i walczyć? Ale po co, skoro go "nie kocha"? Odpuścić i sam siebie skazać na porażkę? Jak nie zrobi, będzie cierpiał. Przeszedł się kilka razy po pomieszczeniu. Odpuścić, czy walczyć? Udawać, że nie kocha, czy być prawdziwy? Sytuacja bez wyjścia. Nic się nie da zrobić. A może jednak? Nie, jednak nie. Nic, pustka. Ale jednak, coś do niej ciągnie. Bo miłość nie odpuszcza.
***
Usiadła pod ścianą. Minęło czterdzieści minut, dwie sekundy, trzy sekundy... Po co to liczyć? Lekcji nie skróci. W końcu zadzwonił dzwonek, którego włoszka wyczekiwała jak na zbawienie. Z sali od tańca wyszedł Marco, któremu Gregorio kazał akompaniować na zajęciach. Nareszcie skończył. Podbiegł do niej, może teraz uda im się porozmawiać? Uśmiechnęła się do niego, gdy usiadł obok niej.
- Chciałeś pogadać. - zaczęła Cauviglia, bawiąc się materiałem wzorzystej spódnicy. Kiwnął głową i ułożył sobie w głowie, co ma jej powiedzieć.
- Chciałem przeprosić... - oznajmił meksykanin. - Bo nie sprawiedliwie osądziłem Leona, nie powinienem był. Przecież masz prawo przyjaźnić się z kim chcesz. - zakończył. Czuła się... Zawiedziona? Tak, właśnie tak. Może za bardzo się zaangażowała, a Leon się pomylił? Nie pomylił, ale ona nie wiedziała. Uśmiechnęła się smutno, by nie dać po sobie nic poznać.
- Nic się nie stało. - odparła Francesca. Brunet uśmiechnął się w podzience.
- Cieszę się, że między nami jest jak dawniej. - wyznał. "Jak dawniej" Ona wolałaby inaczej. Przytulił ją, informując, że ma zajęcia i odszedł. Zostawił ją samą z jej wątpliwościami.
***
Weszła do szkoły i trzasnęła szklanymi drzwiami, zwracając uwagę wszystkich obecnych. Ferro chciała wyładować swoją złość. Na kogo? Federico, który się nią, jak uważała zabawił. Usiadła na parapecie i włożyła słuchawki na uszu. Przymknęła oczy, by uniknąć rażącego słońca.
         Zaraz za blondynką do studio wkroczył zamyślony włoch. Co chwilę wpadał na kogoś, jakby w ogóle nie kontaktował co się dzieje wokół niego. Stanął na środku holu, torując przejście i rozejrzał się. Podszedł w końcu do szczupłej postaci z różowymi słuchawkami, siedzącej na parapecie. Siadł obok niej. Zdegustowana przeniosła wzrok na okno.
- Ludmiła... - zaczął, by spojrzała na niego. Zero reakcji. Więc powtórzył. Znowu nic. Dotknął jej ramienia, a ona podirytowana spojrzała na niego. - Dasz mi wytłumaczyć? - zapytał łagodnie Federico. Dla spokoju pokiwała głową. - Ja po prostu się zastanawiałem. No bo zobacz: najpierw zabroniłem Mary się z wami spotykać, a potem sam zaprzyjaźniłem się z tobą. Musiałem to sobie tylko poukładać. - wyjaśnił. Westchnęła. Spojrzała w jego oczy, mówił prawdę. Na pewno. Przez chwilę zawahała się. Po paru sekundach, które dla niego trwały wieczność, zapytała:
- Dlaczego na początku tak mnie nienawidziłeś? - spojrzała mu prosto w oczy. Zobaczył w nich ból. Ból, który wywołało jego zachowanie. Czuł się winny, bo był.
- Nie znałem cię po prostu. Teraz już wiem, że jesteś wyjątkowa na swój sposób. Przepraszam. - odparł włoch. Trochę się rozchmurzyła na słowa przyjaciela. Wzięła głęboki oddech.
- Federico...

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Pierwsza zaszczycik na maxa <3
      Rozdział genialny. Maxi ma coś z głową? Gadać do książki?! :)
      Co Ludmiła odpowiedziała?! Czekam na next!

      Usuń
  2. O boże... ;-;
    Chcesz mnie zabić ?
    Nie było mnie tu długo bardzo bardzo długo
    Więc rezerwuje na drobie i wrócę obiecuje <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny <3
    Jeszcze nie wiem co knujesz z Fedemiłką, ale za chwilę cię przesłucham ;)
    Czekam na twój next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach *.* Świetny <3
    Chcę kolejny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. super !
    po prostu boski <3333
    czekam na next <3 :0 ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski <3
    Czemu jest taka końcówka. za jakie grzechy ?! ://
    czekam na kolejnyy :*

    Panna Martin

    OdpowiedzUsuń