Przeciągnęła szczoteczką po rzęsach, nadając im wyrazistości. Jeszcze pociągnięcie szminką, odgarnąć włosy i delikatnie poprawiła sukienkę. Znowu zerknęła w lustro. Może zbyt elegancko? Nie za śmiało? Wzięła wacik i wytarła czerwone usta, nanosząc trochę błyszczyku. Nie chciała wyglądać na nie kulturalną, czy też roznagliżowaną. Sukienka była za kolano, nie powinna wzbudzać żadnych nie miłych stwierdzeń. To była jej pierwsza kolacja u rodziców Brodwaya i chciała wypaść wręcz doskonale. Spojrzała na zegarek jej chłopak powinien już tu być. Ani się obejrzała, a zadzwonił dzwonek. Szybko zgarnęła buty i zbiegła na dół. Kiedy znalazła się na parterze wzięła głęboki wdech i ruszyła powoli w stronę drzwi ubierając obuwie. Stanęła na równe nogi i otwarła drzwi. Ciemnoskóry chłopak stał w nich, był ubrany w koszulę w kratkę, jeansy na które opadały granatowe szelki. Na głowie miał kapelusz, a w dłoni bukiet kwiatów.
-Możemy już iść?-zapytał przyglądając jej się uważnie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Jasne.-chwyciła z szafki torebkę i trzasnęła drzwiami.
-Nie denerwuj się. Nie ma czym.-objął ją w pasie prowadząc przed siebie.
-Łatwo ci mówić.-westchnęła głośno.
-Spokojnie. Będę cały czas przy tobie. Moi rodzice nie są tacy straszni.-uśmiechnął się.-chyba.
-Ej słyszałam.-oburzyła się.-nie idę!-stanęła na środku drogi.
-Idziesz, idziesz.-ciągnął ją w przód. Otworzył drzwi do domu i wszedł pewnie do środka, prowadząc ją za sobą.
-Już jesteśmy.-powiedział opierając się w drzwiach do kuchni. Pachniało pięknie. Zza jego pleców wyłoniła się niewiele niższa dziewczyna. Mama chłopaka odwróciła się uśmiechając się promiennie.
-No nareszcie.-rozłożyła ręce podchodząc bliżej. Chłopak powielił jej gest, jednak kobieta minęła go przyciskając do siebie Camilę.-Ty pewnie jesteś Camila, Brodway wiele nam o tobie opowiadał. Nareszcie mam okazję cię poznać.
-Ja również się cieszę, że mogłam panią spotkać.-uśmiechneła się serdecznie.-pięknie pachnie. Może w czymś pomóc?
-Jeśli chcesz, to oczywiście.-rudowłosa spięła włosy i założyła fartuch podchodząc do kuchennego stołu. Brodway uśmiechnął się.
-To ja lepiej pójdę do taty.-odwrócił się wychodząc z pomieszczenia.
***
Weszła do sali przyglądając się osobą rozciągającym się przed lekcją z Gregorio. Zrezygnowana włoszka westchnęła i ruszyła w stronę sali Angie.
-To tu też jej nie ma? Dziękuję Beto!-Zdenerwowany Marco szybko rozsunął drzwi auli. Podbiegł do Naty, która była bardzi zajęta pisaniem jakiegoś zadania domowego.
-Naty była tu Fran?-stanął nad nią.
-Nie nie widziałam jej tutaj, ale chyba szła do sali tańca.-uśmiechnął się i ucałował ją w policzek.
-Dziękuję ci bardzo!-zaśmiał się biegnąc do sali Gregorio.
Wyszła od Angie która bez przerwy, opowiadała o nowym ćwiczeniu, które planowała przeprowadzić. Westchnęła zrezygnowana i weszła do klasy Beto.
-O! Pomogę!-złapała lecący kontrabas.
-Ooo. Dziękuję Fran! Czekaj miałem gdzieś tutaj karteczkę! Miałem sobie coś przypomnieć!-przewracał wszystko na biurku.-O jest!-uniusł wesoło kolorową karteczkę.-acoram ęic łakuzs!
-Co?! O co chodzi?
-Przepraszam ta karteczka to chyba na odwrót!-obrócił ją i podrapał się po głowie.-Marco cię szukał!
-Co?! Naprawdę?! Gdzie on jest?-spojrzała na nauczyciela z nadzieją.
-Chyba poszedł do auli!-wepchnęła kontrabas w ręce profesora muzyki i wybiegła z klasy.
Pchnął drzwi do sali Angie i rozejrzał się, nawet nie pytał. To była ostatnia sala jaka mu została. Ale tutaj również jej nie było. Założył bezradnie ręce na uda i spojrzał spod grzywki na nauczycielkę. No trudno, pewnie nie ma jej w szkole. Zamknął delikatnie drzwi i wyszedł ze szkoły.
-Jak to był? To gdzie poszedł?-zdziwiła się patrząc na hiszpankę.
-Zapytał o ciebie i poszedł do sali Gregorio.-westchnęła powtarzając to po raz kolejny.
-Pytał o mnie?-uśmiechneła się.-gdzie poszedł?
-Jezu, przestańcie mnie pytać i użyjcie telefonu. O którym między innymi się teraz uczę. Wiedziałaś, że Edison tylko opatentował żarówkę, a nie ją wynalazł?-zajrzała do książki. Włoszka przewróciła oczami i otwarła torebkę. Odwróciła się od przyjaciółki i zrobiła kilka kroków w przód ściskając telefon w dłoni.
***
Przeciągnął się zaspany, nawet nie pamiętał kiedy wrócił do domu. Najpierw ten film, potem poszli do restauracji i na końcu jeszcze ją odprowadził pod dom. Zrzucił nogi na podłogę i przeczesał dłonią włosy, próbując podnieść się do pozycji siedzącej. Drzwi otwarły się z hukiem, a do pokoju weszła zaspana Mary.
-Co to wczoraj miało być?-zdziwiła się obserwując brata.
-O co ci chodzi?-przyłożył butelkę wody do ust biorąc łyka.
-O Ludmiłę! Najpierw mi robisz wykłady, że nie mam się z nią zadawać, a potem co sam robisz?-zakrztusił się wodą. Odkaszlnął. Mary ma rację. Dziwnie się zachował, ale to tak samo wyszło.
-Ja jestem starszy! Mogę robić co chcę!-wstał ubierając koszulę.
-Aha. To się zastanów trochę! Co ty wogóle odpierdalasz?! To są moi znajomi! Nie możesz mi ich zabrać!-krzyknęła z histerią.
-Jak ty wogóle się do mnie odzywasz?! Wyjdź! Powiedziałem wyjdź!-jego siostra spuściła załzawioną twarz i opuściła pokój brata. Ten kopnął za nią w drzwi i odpadł z krzykiem na łóżko.
***
Usiadła wygodnie na parapecie rozprostowując nogi. Ziewnęła zmęczona i otwarła podręcznik od historii. Nudy... Po chwili gwałtownie odwróciła się kiedy ktoś wskoczył z rozmachem obok niej... Maxi. Zacisnęła zęby, lepiej było jej nie denerwować kiedy się nie wyspała. Czemu go przprosiła? Oczywiście głupia ona nie wiedziała, że wyglądało to na rozpoczęcie znajomości. Miała w tamtego dnia zbyt dobry humor. Owszem stwierdziła, że musi go przeprosić, bo nie zasłużył sobie na takie traktowanie i jeszcze ten nie miły tekst z internetem. Nie chciała się z nim odrazu przyjaźnić. To miały być tylko przeprosiny. Przewróciła oczami i spojrzała w jego kierunku.
-Co chcesz?-warknęła, zamykając podręcznik.
-Przyszedłem do ciebie, ale widzę, że ktoś tutaj nie w humorze.-poprawił czapkę i podkurczył nogi.
-To, że cię przeprosiłam nie oznacza, że się przyjaźnimy. Poprostu nie miło cię potraktowałam, później tego żałowałam i wyszło jak wyszło. Daj mi spokój!-wrzasnęła ściskając w dłoniach książkę.
-Spokojnie. Wiedziałem, że tak będzie ktoś wtedy miał zbyt dobry humor. Nie spodziewałem się, że zaczniemy odrazu jakąś wielką przyjaźni, ale myślałem, że chociaż dasz mi szansę. Zastanów się kto tu jest tym złym!-zdenerwował się.
-Przestań! Przestań we mnie wzbudzać poczucie winy! Nie chcę się z tobą zadawać, bo to właśnie wy jesteście ci źli! Zobacz nikt nie chce mieć z wami nic wspólnego! Fede chodzi za Ludmiłą, tylko po to, żebyście odczepili się od Mary! Leon nie chce widzieć Violetty na oczy i ja ciebie też! To nie ja biegam pijana po ulicy, nie przedrzeźniam ludzi i nie mam na wszystko wyjebane! Daj mi spokój! Nie chcę być taka jak wy! A tak wogóle to załuję, że cię przeprosiłam.-szepnęła i odeszła z łzami w oczach. On mocno przygryzył wargę... Wręcz do krwi i odbiegł w całkiem innym kierunku.
***
Violetta łknęła po raz kolejny przyciskując twarz do kolan. Leon ma lepsze towarzystwo, a ona musi to zaakcteptować. Miał jej dość, wkońcu nie robiła nic innego tyko go oszukiwała, albo nie? Może oszukiwała tylko Ludmiłę i Maxiego. Szlochnęła i usłyszała czyjeś kroki.
-Jezu!! Violetta, co ci się stało?-przestraszona Ludmiła przycisnęła ją do swojej klatki pierwsiowej.
-Ja już nie chcę być taka!-wyszeptała płacząc w nową bluzkę przyjaciółki.
-A wiesz, że ja chyba też?-uśmiechneła się delikatnie.
-Wiesz, że to nic nie zmienia.-Leon szedł korytarzem, ale zatrzymał się za ścianą słysząc głosy. Mocniej łkała.
-Nie płacz Violetta, nic się nie stało.
-Jak tak wogóle możesz mówić? Ja straciłam Leona! Byłam głupia i tyle, a teraz on i ta cała Fran... Przepraszam, ale to chyba przy was nie byłam sobą nie przy nim!
-Nie płacz.-przeczesała dłonią jej włosy.-zmienimy się. Ja też już nie chcę tak żyć.
-To nic nie da! Ja go zraniłam!-poderwała się z ławki. Poruszył się nie pewnie, rozglądając się na około i szybko się wycofał opierając się o ścianę.
-Viola! Czekaj!-blondynka przetrzymała ją za nadgarstek i spojrzała w oczy.-co się dzieje?
-Ja go chyba kocham.-mocno przycisnęła się do przyjaciółki, szukając wsparcia. Obejmowała ją mocno, chowając twarz w jej włosach łkała ciąż mocniej
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudoo :*
OdpowiedzUsuńI ty nie umiesz pisać o Bromili? Ha ha ha, bardzo śmieszne. :D ogólnie powtórzę się: Rozdział genialny!!! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny w twoim wykonaniu :)
Boskie! Uwielbiam tą Fedemilę! I niestety Mary ma rację.
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
słodka Bromila :)
OdpowiedzUsuńFedemila <3 Mary ma rację. Feduś troszkę przegiął :///
Naty wkurzona na Maxiego <3 Bosze jakie to słodziaśne
''Kto się czubi ten się lubi'' <333
czekam na kolejnyy :*
Panna Martin
cudo !
OdpowiedzUsuń